Modlitwa i pobożność w świetle życia Jana Pawła II

 

Gdy się popatrzy na życie chrześcijańskie – nie jest możliwe oderwać je od modlitwy, dzięki której człowiek w jakiś niezwykły sposób staje wobec Boga, który jest Miłością. Z niej wyrasta właściwy szkielet naszego duchowego życia. Bez modlitwy człowiek staje się duchowym karłem i jak trzcina na wietrze staje się podatny na wszelkie zewnętrzne wpływy świata i pokusy szatana.

Trwając w atmosferze zadumy spowodowanej odejściem z tego świata naszego wielkiego rodaka Ojca Świętego Jana Pawła II, nie sposób – mówiąc o modlitwie w naszym życiu – nie przyjrzeć się pobożności i modlitwie tego wyjątkowego człowieka, którego już za życia uważaliśmy za świętego.

Jego pobożność i zamiłowanie do modlitwy nie wzięły się znikąd. Korzenie sięgają wczesnego dzieciństwa. W swojej autobiografii „Dar i Tajemnica”, napisanej z okazji 50-lecia święceń kapłańskich pisze on tak:

Moje przygotowanie seminaryjne do kapłaństwa zostało poniekąd zaantycypowane, uprzedzone. W jakimś sensie przyczynili się do tego moi Rodzice w domu rodzinnym, a zwłaszcza mój Ojciec, który wcześnie owdowiał. Matkę straciłem jeszcze przed Pierwszą Komunią świętą. (…) Po jej śmierci, a następnie po śmierci mojego starszego Brata, zostaliśmy we dwójkę z Ojcem. Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym.”

Czyż  to nie wspaniałe świadectwo i może także poniekąd wyrzut i zarazem apel wobec niejednej rodziny i niejednego rodzica, który nie potrafi albo (co gorsza) nie chce przekazać swoim dzieciom przykładu osobistej modlitwy? A może wcale się nie modli?

Niezwykle wymownie przemawiają do mnie obrazy takich ludzi, którzy zamiast wejść do wnętrza kościoła,  by wziąć czynny udział w przeżywanym misterium Eucharystii – stoją wokół kościoła, a nawet w znacznym oddaleniu od niego, wyraźnie nudząc się, nie mówiąc już o jakimkolwiek uczestnictwie. A grupy młodych ludzi, którzy tylko udają, że idą do kościoła, podczas gdy zamiast z Jezusem rozmawiają ze sobą, zupełnie nie zainteresowani tajemnicą dokonującej się Eucharystii.

Jest takie znane powiedzenie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie…” albo „Czego się Jaś nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”. Jeśli od dzieciństwa ci dzisiaj dorastający młodzi ludzie nie mieli oparcia w dobrym przykładzie rodziców i bliskich, trudno się dziwić, że tak dzisiaj traktują Eucharystię a nawet często ją opuszczają. Odpowiedzialność za ich postawę w dużej mierze biorą na swoje sumienie ich rodzice. A są to przecież ci ludzie, którzy jako młodzi byli świadkami pierwszych lat Pontyfikatu Jana Pawła II, ci którzy być może głośno skandowali: „Niech żyje Papież!”

Na spotkaniu z młodymi całego świata na Tor Vergata pod Rzymem w Roku Jubileuszowym nasz Papież pokusił się o przytoczenie polskiego przysłowia: „Z jakim przestajesz – takim się stajesz!” I zaraz dodał pełen miłości apel, aby ci młodzi uczestnicy tego spotkania (ale i inni) zechcieli przestawać zawsze z Jezusem – czyli trwali z Nim na modlitwie. Nie wolno nam – ani zaniedbywać, ani też unikać tego przebywania z Jezusem, obcowania z Nim zarówno na osobistej modlitwie czy na adoracji, ani też żywego i pełnego uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii.

Podczas IV pielgrzymki do naszej Ojczyzny w Lubaczowie (3 czerwca 1991 r.) apelował: „Dzisiaj, kiedy część katolików zaczyna zaniedbywać coniedzielną Mszę św., trzeba nam sobie przypomnieć szczególnie o tajemnicy tej Bożej miłości, jaką zostaliśmy obdarzeni w Chrystusie i która się uobecnia na Jego ołtarzu. Nie łudźmy się: odchodząc od źródeł miłości i świętości, odchodzi się od samego Chrystusa”.

Innym razem z wielkim rozgoryczeniem i podniesionym głosem Ojciec Święty powiedział, do nas rodaków: „Przestańcie mnie oklaskiwać, zacznijcie mnie wreszcie słuchać!

Warto zadać sobie pytanie: czy zacząłem wreszcie słuchać i wypełniać słowa Ojca Świętego? Sama euforia czy nawet łzy – nie wystarczą…

Właściwe przeżywanie świętości dnia świętego jak i nasza codzienna modlitwa ma istotny związek z naszą osobista świętością. Wiedział o tym doskonale Ojciec Święty, który nie tylko przypominał i apelował o naszą pobożność i naszą modlitwę, ale dał wspaniały przykład modlitwy i godnego przeżywania spotkania z Chrystusem podczas Eucharystii.

Wystarczy przypomnieć sobie to wspaniałe kazanie o modlitwie, które wygłosił nam, Polakom, jak i całemu światu podczas ostatniej pielgrzymki, gdy w kaplicy na Wawelu – tak po prostu, naturalnie, trwał prawie godzinę  na cichej i szczerej modlitwie, nie wypowiadając ani jednego słowa... Ileż to razy widywaliśmy w jego dłoniach Różaniec, na którym nieustannie się modlił w potrzebach całego świata. Zresztą, sam wielokrotnie powtarzał, iż tę modlitwę bardzo umiłował. Wręczane Różańce podczas licznych audiencji jakby stawały się żywym apelem o tę właśnie modlitwę, codzienną modlitwę.

Z lat swojego kapłańskiego i biskupiego życia słynne były jego wypady na „dróżki maryjne” w Kalwarii Zebrzydowskiej. Mówił: „Często tam przyjeżdżałem, aby samotnie wędrować po owych „dróżkach”, omadlając różne sprawy Kościoła”.

Dziś w Roku Eucharystii warto zadać sobie pytanie: czy znajduję czas dla Jezusa? Czy potrafię „stracić” czas dla Jezusa? A może wciąż te „inne” sprawy są ważniejsze i cenniejsze niż czas spotkania z Jezusem…

Moi młodzi kandydaci do przyjęcia Sakramentu Bierzmowania, a więc – Sakramentu Dojrzałości Chrześcijańskiej! Uświadomcie sobie, że kształtowanie swojego życia w oparciu o Jezusa i Jego Ewangelię Miłości to nasze być albo nie być nie tylko w wymiarze chrześcijańskim, ale w także w wymiarze czysto ludzkim. Każdy kto porzuca Jezusa i Boże Przykazania staje się moralnym degeneratem i duchowym samobójcą. A taka postawa zaczyna się od utraty potrzeby modlitwy i szacunku wobec wszystkiego co święte! Gdy zatracisz poczucie świętości i godności, zatracisz też poczucie wartości i sensu życia. Nikt i nic nie będzie dla ciebie naprawdę ważne, z niczym i nikim nie będziesz się tak naprawdę w życiu liczył. Przestaniesz – jak to nazwał Ojciec święty – „BYĆ”, bo nastawisz się tylko na to, by „MIEĆ”. A wcześniej czy później nawet stracisz i to, co masz czy będziesz jeszcze mieć. Bo nic z tego do grobu ze sobą nie zabierzesz.

Odświeżcie, odświeżmy – nasze poczucie świętości! Odświeżmy naszą modlitwę i pobożność! Uszanujmy dzień święty także przez to, że w imię pobożności zadbamy o to, aby zaniechać handlu i kupowania w niedzielę. Jeśli stało się to możliwe w globalnym wymiarze w dzień pogrzebu Ojca Świętego – to dlaczego by to nie mogło być możliwe w każdą niedzielę! 

Nie zagubmy tej spuścizny dobra i przykładu, którą pozostawił nam w duchowym testamencie Ojciec Święty Jan Paweł II.